Od czego tu zacząć?
Może od wczorajszego wieczora, który co prawda nie spłynął strumieniem alkoholu (bywało go więcej), nie sprowadził nam też pod drzwi sąsiadów o przewrażliwionych uszach (ani też przewrażliwionych policjantów), ale za to był dość długi i wyczerpujący.
Nie sądziłam, że będzie mi się chciało wstać na wczesną godzinę przedpołudniową, która miała za sobą nieść wizytę w bibliotece na obowiązkowych zajęciach z „Nauk pomocniczych”. Przysłuchiwanie się wspomnieniom starego bibliofila, który jak się wydawało, sam napisał wszystkie prezentowane nam białe kruki i kruczki, nie przyniosło mi wiele ponad rozdrażnienie (bo czy wiecie, że „Malleus Maleficarum” to największy książkowy bubel ubiegłych stuleci? Nie sądzę, cóż może być bowiem ważniejszego niż obrona Świętej Matki Kościoła od pomiotów Szatana?) Bibliofil nie ma jednak tu nic do rzeczy- nie on jest tytułowym gotyckim chłopakiem. Takowy mignął mi dwa razy na korytarzu biblioteki. Moje pierwsze wrażenie: wspinając się po doczytelnianych schodach w tym swoim biało-czarnym kubraczku, glanikach i gotystycznym fryzie wyglądał bardziej jakby gibał się na jakiejś imprezie w Bolkowie, a nie ganiał za wiedzą (ciekawe, co studiuje…). I był naprawdę niczego sobie- z jednej strony bardzo stylowy i pasujący do torebki, a z drugiej na tyle „normalny”, że można by go było pokazać dziadkowi bez ryzyka zawału serca lub innych zdrowotnych rewelacji- oczywiście ze strony dziadka. Doczekać się nie mogę spotkania z nim na jakiejś imprezie, bo zaprawdę ostatnio takie typy śnią mi się po nocach. Zobaczyć takiego w uniwersyteckiej książkodajni to rzecz niezwykła; o podniosłości tego wydarzenia świadczy fakt, że jest tak rzadkie. I dlatego każdy alterosobnik jest przeze mnie doceniany, nawet jeśli nie było mi dane z nim porozmawiać.
Nie będę opowiadać szczegółowo przebiegu zajęć z doktorem P. na temat „Lamentu świętokrzyskiego”. Nie jestem pewna, czy będę umiała o tym opowiedzieć na egzaminie, ale wiem też, że mimo szczerych chęci podzielenia się z Wami wrażeniami z historii literatury, nigdy nie będę w stanie dokładnie przekalkować atmosfery, którą tworzy legenda tego wydziału. Warto jednak zaznaczyć, że doktor P., jak już wspomniałam, legendarny doktor P. łączy w sobie najgorsze (albo jak kto woli- najlepsze) cechy Gregory’ego House’a z tendencjami do podkreślania swojej wyższości nad studentem.
Podobno zdarza mu się także obcować z Wojaczkiem, co niejednokrotnie podkreśla. Tfu, powiedziałam z Wojaczkiem? Miałam na myśli Świetlickiego, oczywiście. Obcowanie z Wojaczkiem, jakkolwiek pojęte, nie było by chyba specjalnym powodem do przechwałek.
No, chyba że chodził o obcowanie z jego wierszami. W każdym razie, dziś wspomniany doktor uświadamiał nam kunszt budowy „Lamentu”, rozrysowując na tablicy niemal matematycznie skonstruowane wersy, strofy, cuda, klamry. Po podliczeniu wersów poszczególnych strof utworu okazało się, że wstępują tu przedziwne (niepokojące- jak to doktor określił) analogie przejawiające się w trzech sześciowersowych strofach z rzędu. Obecność trzech szóstek na tablicy bardzo mnie zaciekawiła, czym podzieliłam się z grupa. Niestety, okazało się, że moja „bestialska” interpretacja nie ma nic wspólnego z tym, co należy rozumieć przez rozpaczliwy monolog Matki Ha Nocri. Co jest ze mną? Wszędzie widzę diabelskie sztuczki. Oj dana, dana, posłuchałam Szatana…
Z Maryją Zawsze Dziewica kojarzy mi się także historia opowiedziana przez nadmienionego wyżej bibliofila. Chodziło o relikwię, która rzekomo przechowywana była niegdyś w Akwizgranie- suknię Matki Boskiej, a z którą związana była pewna afera. Suknia Matki Boskiej- trzeba przyznać, że brzmi lepiej niż szczebel z drabiny, która przyśniła się Jakubowi.
Na koniec utwór, który przewija mi się jakoś przez cały wieczór w odtwarzaczu (czy tu można jakoś wstawić linka? Nie umiem…)
Blutengel- Reich mir die Hand
Linki się wkleja takim przyciskiem "link" w edytorze postów, tam gdzie pogrubienie itp. Zazdroszczę ci zajęć :< A co do gotyckich chłopaczków, to mało takich w miarę atrakcyjnych się trafia, zazwyczaj są to spaślaki albo kuce.
OdpowiedzUsuń