środa, 30 listopada 2011

Nie lubię słuchać jak moja przenajświętsza sąsiadka znęca się słownie nad swoim łysiejącym mężem. Pewnie wyłysiał ze zgorszenia. Wiecie, niektórym od słuchania przekleństw więdną uszy, a jemu wypadają włosy. Wyobraźcie sobie, że wraz z każdym zaj****** chu*** wystosowanym pod Waszym adresem tracicie jedną włosową cebulkę, a razem z nią piękny, jasny, czerwony lub czarny WŁOS. Co mówicie? Nikt Was nigdy nie wyzywa? Tym lepiej, bo nie dość, że będziecie mieli gęste czupryny, to jeszcze pozostaniecie w dobrej kondycji psychicznej. Chciałam napisać coś jeszcze o psychice sąsiadki, ale chyba dam sobie spokój.
W ogóle chciałam dziś napisać o Andrzeju Gołocie jako antytezie Jezusa Chytrusa, jest to pewnie godniejszy i ciekawszy dla czytelnika temat, ale od krótkiej refleksji o mojej sytuacji mieszkaniowej nie mogłam się, powiadam Wam, powstrzymać.